Dwa kolory... czarny i biały, totalne przeciwieństwa będące krańcem palety barw. Dlaczego taki blog? Bo podobno ja taka jestem. Jak twierdzi mój mąż postrzegam wszystko albo na czarno albo na biało. Nie ma dla mnie żadnych pośrednich odcieni - mówi to w kontekście szarości ;) To tak jak z sinusoidą przy czym są tylko jej krańce. Góra albo dół. Cóż... ja tak nie uważam. Świat ma dla mnie pełną paletę barw. Jednak Wy czytelnicy sami to ocenicie czy widzę tylko czarny i biały czy może przemknie gdzieć w moich uczuciach, myślach, zachowaniu i wszystkim tym co przeleję słowami na bloga jakiś odcień niebieskiego, różowego czy też innego koloru.











Miłość i kłopoty


Impreza po zdanej maturze. To na niej wszystko się zaczęło. Jak zwykle byłam razem z Nowym. Prawie jak papużki nierozłączki. Większość osób myślałaby, że jesteśmy parą (zawsze razem) ale nas łączyła tylko przyjaźń. No może od czasu do czasu zaspokojenie potrzeb sexualnych. Nie byliśmy o siebie zazdrośni. Spotykaliśmy się ze swoimi sympatiami ale jakoś tak ciągnęło nas do siebie. Tutaj jednak nie będę rozwijała tego tematu. Kolegę opiszę w historii.
Ale cóż... Impreza pomaturalna cieszyła wszystkich. Określiła bym ją wprost. Sex, drugs & rock'n'roll. Oj działo się.
Nowy w połowie imprezy przedstawił mnie swojemu koledze Marcinowi. Ani przystojny ani elegancki ani.. ani... ani... i jeszcze na dodatek po krótkiej rozmowie zaproponował że:
- "pójdziemy może do pokoju porozmawiać" - bo tam jest spokojniej.
Doświadczona, wiedziałam z czym mi się to kojarzy oczywiście odmówiłam. Marcin zagadał, że może umówimy się. Nie zauroczył mnie niczym więc zdawkowo powiedziałam,
- "jak chcesz możesz wpaść do mnie z Nowym i jakąś koleżanką".
Na tym nasze kontakty na imprezie się zakończyły.
Nad ranem skacowana wróciłam do domu. 
Następnego dnia wieczorem zjawia się Nowy z kolegą Marcinem. Zaskoczona zapraszam do domu.
Nie pamiętam jak długo siedzieli wiem tylko, że dałam Marcinowi swoje zdjęcie w moro.
Podobnież to na tym spotkaniu chłopaczyna się we mnie zakochał do tego stopnia, że gdy zgubił fotkę szmat drogi razem z Rafałem wracali się po nią i szukali.
Nie byłam wtedy z nikim więc dla zaspokojenia czasu zaczęłam się z Marcinem spotykać - choć nadal nie wydawał mi się atrakcyjny (chudy, obcięty prawie na łyso i z kozią bródką).
Powoli jednak wszystko zaczęło się rozkręcać.
21 urodziny Marcina zaowocowały pierwszym aktem zazdrości z jego strony. Ja frywolna dziewczyna zawiesiłam oko na chłopaku z imprezy, który mi się spodobał. Znaleźliśmy się w pokoju obok. Nic się nie działo broń boże. Graliśmy jedynie na Play'u w Tekkena. Fakt siedziałam u niego między nogami bo "jakoś tak było mi wygodnie na podłodze" i po prostu grałam. Wpadł Marcin jak kolega zapinał mi lub odpinał szelkę - nie pamiętam bo to zbyt dawno było.
Akty zazdrości i wypominanie trwało jeszcze kilka dni.

LUBLIN
Zaczęłam akceptować swój związek z Marcinem. Pierwszy wspólny wyjazd do rodziny Marcina był około 1,5 miesiąca od moment jak się poznaliśmy. Z rodzinki znałam tylko cioteczną siostrę Agnieszkę, która dużo czasu spędzała w wakacje w Białej. Ciotkę, wójka i resztę (7) rodzeństwa poznałam na miejscu.  
Rodzina pobożna więc nie było mowy o spaniu razem.
Marcin chciał się wykazać i zapewniał atrakcje.

MAJDANEK


MUZEUM

ZAMEK
STARE MIASTO

CDN...