Wyjazd 8.04 ok 20.40 z Białej Podlaskiej. Michalinka w miarę spokojna w swoim nowym super foteliku szybko usnęła. Noc jechałam ja aż do ok. 7.00 gdy stanęliśmy w Czechach na jakiejś stacji bo już nie dawałam rady. Ciężko mi się prowadziło bo były straszne wichury i mnóstwo połamanych wielkich radeł drzew na drogach. Mała na szczęście w nocy zbytnio się nie budziła. wstała raz ale bez żadnego płaczu tylko na pić. Po rannej pobudce Michaśka zaczęła obczajać co się dzieje. Reszte trasy robił Marcin. W Austrii mnóstwo postojów bo Michalinie świeciło słoneczko przez szybę i robiła się niespokojna.
Na miejscu byliśmy po ok 23 h.
Pierwszego dnia 30 st. C. więc od rana na plaży. Niestety nie wzięłam stroju ale miałam super fajne kolorowe majteczki i bluzeczkę więc mogłam się rozebrać.
Michalinka od razu pokochała morze - nie ważne, że było dość zimne biorąc pod uwagę porę roku :) Piach i delikatne fale na szczęście nie były takie lodowate. Moczyła nogi i pieluchę. Po pierwszym dniu przyniosła w niej tonę piachu. Cóż nic dziwnego po takiej zabawie.
Kiedy tatuś zaczął się nią więcej zajmować to w chwili gdy traciła go z oczy zaczynał się krzyk "TATA" i prawie płakała.
Niestety po dwóch dniach pogoda zaczęła szwankować - była nawet burza wiec przez ten czas trochę pozwiedzaliśmy miasto.
Michalinka też miała mnóstwo uciech.
Karmiła nawet żółwie ;)
Niestety po tygodniu trzeba było wracać. Planujemy jednak kolejny wyjazd w czerwcu :)
Ja także mam na drugie imie...Michalina:):)kiedś ogromnie mi sie nie podobało..teraz zmienilam zdanie:):)
OdpowiedzUsuń