Dwa kolory... czarny i biały, totalne przeciwieństwa będące krańcem palety barw. Dlaczego taki blog? Bo podobno ja taka jestem. Jak twierdzi mój mąż postrzegam wszystko albo na czarno albo na biało. Nie ma dla mnie żadnych pośrednich odcieni - mówi to w kontekście szarości ;) To tak jak z sinusoidą przy czym są tylko jej krańce. Góra albo dół. Cóż... ja tak nie uważam. Świat ma dla mnie pełną paletę barw. Jednak Wy czytelnicy sami to ocenicie czy widzę tylko czarny i biały czy może przemknie gdzieć w moich uczuciach, myślach, zachowaniu i wszystkim tym co przeleję słowami na bloga jakiś odcień niebieskiego, różowego czy też innego koloru.











wtorek, 5 lipca 2011

Częściej jest czarno niż biało

Dawno nie pisałam nic osobistego bo jakoś ani czasu na to nie miałam ani chęci. Jednak dzisiaj w końcu trzeba ulżyć duszy i przelać parę słów tutaj. 
Codzienność w moim życiu obecnie jedno ma imię - ciągłej prośby o zainteresowanie rodziną. M. od około 2 miesięcy pochłoną się całkiem w życie fundacji. Poza nią nie ma nic. Twierdzi, że robi to wszystko dla nas jednak ja odbieram to zupełnie inaczej. Od rana do nocy jest poza domem. Określiła bym go mianem gościa. Kiedy już jest tym gościem też w ręce trafia mu papier i siedzi i kręci te swoje rurki. Zero tematu, zero rozmowy nie mówiąc już o zajmowaniu się dzieckiem. Kiedy ostatnio będąc u nowo poznanych znajomych, który mają malutką córeczkę stwierdziłam, że chciałabym mieć jeszcze jednego maluszka M uniósł się i powiedział: JESZCZE JEDEN HOMONT MI NA SZYJĘ CHCESZ ZAŁOŻYĆ? 
To bardzo zabolało. Jak mógł nazwać tyle oczekiwane dziecko "homontem". Nie wytrzymałam i odburknęłam, że i tak się tym dzieckiem nie zajmuje i nie utrzymuje to dlaczego nazywa je homontem. 
Zaświeciło mi się teraz pytanie w głowie: czym wobec tego jestem ja, jeżeli dziecko jest homontem. 
Tak własnie wygląda moja rzeczywistość. Maluje się bardziej w czarnych niż białych barwach. 
Dzisiaj miarka się jednak przebrała!!!!


Pozew o separację napisany i o ile jutro załatwię wszystkie niezbędne dokumenty o tyle zostanie wysłany. A jak nie jutro to we czwartek. 
Bardzo żałuje tego, że jakieś półtorej miesiąca temu dałam mu jeszcze jedną szansę tracąc tym samym możliwość kupna domu za bezcen (oczywiście do przewiezienia i remontu). Teraz będę znów wertować gazety w poszukiwaniu okazji. Mam nadzieję, że dość szybko się ta okazja zdarzy i będę mogła się wyprowadzić i czym prędzej się uwolnić się od tego toksycznego związku. 
Gdyby nie kotek i piesek - o którym jeszcze nie wspominałam a którego mam od około 1,5 miesiąca - to już dziś by mnie tutaj nie było. 
Dawno temu wymyśliłam sposób na dalsze życie i chcę go realizować. Choć nie w pełni tak jak było to zaplanowane ale w 70%. Od października zaczynam drugą podyplomówkę czyli jakieś półtorej roku z głowy, potem pół roku praktyki i dostanę w końcu państwowe uprawnienia :)
A drugie dziecko???!!!! Myślę, że to nie problem - wystarczy chcieć!!!



1 komentarz:

  1. Witaj Amelio.
    Jeżeli pozwolisz to dam Ci kilka rad,a Ty z nich skorzystasz lub nie.Ty o tym zdecydujesz.Po pierwsze papiery o separację schowaj do szuflady,poco mu ułatwiać sprawę,jak chce to niech sam sobie załatwia.Po drugie mężczyźni to takie dziwne stwory ,że jak jesteś dobrą żoną i matką to Cię lekceważą.A jeszcze jeśli go o coś poprosisz to dopiero czuje się panem i władcą.
    Więc koniec z tym.
    Amelko,jeżeli uważasz,że warto ratować wasze małżeństwo to :-nie proś go o nic więcej,
    -idź do fryzjera,do kosmetyczki,kup sobie coś nowego,
    -jeżeli możesz wyjść z domu,gdy on wraca,to wyjdź,niech zastanie dom pusty po powrocie,
    -od czasu do czasu zostaw go samego z dzieckiem,to żadna łaska jest ojcem ,więc to jego obowiązek.
    Jestem zdania,że rodzina jest najważniejsza,ale okazuje się ,że przy mężczyźnie trzeba być dobrą aktorką .Pozdrawiam:))
    Głowa do góry:))

    OdpowiedzUsuń