Dwa kolory... czarny i biały, totalne przeciwieństwa będące krańcem palety barw. Dlaczego taki blog? Bo podobno ja taka jestem. Jak twierdzi mój mąż postrzegam wszystko albo na czarno albo na biało. Nie ma dla mnie żadnych pośrednich odcieni - mówi to w kontekście szarości ;) To tak jak z sinusoidą przy czym są tylko jej krańce. Góra albo dół. Cóż... ja tak nie uważam. Świat ma dla mnie pełną paletę barw. Jednak Wy czytelnicy sami to ocenicie czy widzę tylko czarny i biały czy może przemknie gdzieć w moich uczuciach, myślach, zachowaniu i wszystkim tym co przeleję słowami na bloga jakiś odcień niebieskiego, różowego czy też innego koloru.











piątek, 3 lutego 2012

Pół roku w pigułce

Długo a może nawet bardzo długi nie zaglądałam na swojego bloga. Od ostatniego wpisu dużżżżżżżo się mieniło. Po tym ciężkich chwilach w związku małymi kroczkami zaczęliśmy wychodzić na prostą aż do teraz. Żeby nie przesłodzić - jest wręcz idealnie. 
Po krótce... 
W sierpniu - jeszcze w niezbyt dobrych stosunkach pojechaliśmy wspólnie z naszym kolegą Tomkiem na II Światowy Festiwal Wikliny i Plecionkarstwa. To chyba miało znaczący wpływ na ocieplenie naszych relacji.
We wrześniu oplataliśmy drzewo papierową wikliną w ramach projekty "drzewo - papier" niosąc przesłanie do społeczeństwa: "drzewo łatwo jest wyciąć jednak by wyrosło takie samo trzeba dziesiątki lat". W naszym wydaniu papier wrócił na swoje miejsce czyli na drzewo z którego pochodzi. 




No i oczywiście najważniejsze wydarzenie września to impreza urodzinowa Michasi. Na drugie urodzinki było zaproszonych trochę gości. Mała świetnie się bawiła - koledzy i koleżanki również. A my dorośli też delikatnie się zintegrowaliśmy i było wesoło.
Październik - jest już prawie całkiem dobrze. Wizyty w szkołach, spotkania z rodzicami celem promocji warsztatów z papierowej wikliny wpływają na zabliźnienie ran. Wracają dawne wspomnienia kiedy było lajtowo i uczuciowo. Tylko Anetka nie może znieść naszych nowych stosunków. 
Listopad - spokój, czas przemyśleń, długich rozmów i tym co się działo. Przyjazd teściowej z Włoch. I znów to samo... Anetka K. ciągle wkurwiona że częstotliwość wizyt Marcina u niej zmniejszyła się o połowę lub bardziej. Sprzedajemy maszynę do produkcji mat. I tu na nasze nieszczęście zaczynają się kolejne problemy ale nie będę o nich pisać teraz.
Grudzień - planowaliśmy dużo wcześniej zrobić zakupy świąteczne. Nie udało się. Moi klienci nie rozliczyli się  na tyle ile bym chciała i dopiero w dniu wigilii kupuję na szybko Marcinowi prezent bez wcześniejszego uzgodnienia co ma Mikołaj przynieść. Wigilia w domu w wąskim gronie. Babcia Kazia, mama, Marcin, ja i Michasia. 
Planowaliśmy wyjazd po świętach na wczasy i sylwestra ale obejrzeliśmy się za późno . Obdzwoniłam 20 domków i wszystkie zarezerwowane więc zrezygnowaliśmy. 
Sylwester z kilkorgiem przyjaciół spędziliśmy we Fregacie - klubie w stylu morskim w Białej Podlaskiej a następnie w domu znajomych.  
Styczeń - mnóstwo pracy, pracy, pracy ... itd. 
Luty - całe szczęście że zaczęły się ferie :)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz