tego tajemniczego głosu,
który mówi w nas
dla przemiany naszego życia."
Dag Hammarskjold
Tych kilka dni upłynęło w mniejszym lub większym spokoju ale ogólnie nazwałabym je "ciszą". Praktycznie zero słów. Jakakolwiek wymiana zdań prowadziła do sprzeczki. Więc po co słowa. Lepsza jest cisza.
Wczoraj długa rozmowa i... poprawa sytuacji. Tylko dlaczego? Może dlatego:
Szybka wizyta u lekarza rozdzinnego z powodu guza w pachwinie. Brak diagnozy. Skierowanie do szpitala do chirurga. Tam jednak już godziny pracy się skończyły - choć na gabinecie lekarskim było napisane że w piątek przyjmuje do 18.30. Gabinety w mieście też zamknięte. Na izbę nie pojechałam - bo nie boli (to tylko jakiś guz).
Milczenie. Marcin znów gdzieś jedzie.
Siedzę w łazience i sprawdzam piersi. Dwa guzki wyczuwalne pod palcami. STRACH. Łzy. Nie przyjmuję jednak do wiadomości, że to może być coś złego.
Wieczorem mówię mu o tym.
I od tago momentu coś pękło. Jest jakiś inny.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz